sie 16 2002

...tamta noc...


Komentarze: 8

    *niektore rzeczy, ktore pamietam z tamtej nocy - nie pamietasz ich ty. Ale w koncu czlowiek ma pamiec wybiorcza i ktores z nas moze sie poprostu mylic. Opisalem to w takim stopniu w jakim pamietam - bez zadnych skrotow czy pominiec moja najlepsza, najlepsiejsza przyjaciolko*

    Jednym z najwazniejszych wydarzen, jakie mialy u jej cioci - byly te z trzeciej nocy mojego pobytu. Bardzo mi opisac co sie wtedy dzialo, o czym myslalem i co sie ze MNA dzialo - z prostego powodu, poprostu malo wtedy myslalem. Moim zachowaniem powodowaly impulsy a myslenie - przejawialo sie jedynie momentami. Mimo to, nie zaluje chyba zbyt wiele z tego co sie wtedy stalo...
    Bylo juz dosyc pozno, niepamietam ktora godzina dokladnie - bylem troche spiacy a spac szedlbym w bardzo przyjemnych okolicznosciach. W lozku, obok niej. Ale wydarzenia potoczyly sie zgola inaczej. Ona - odwrocona do mnie tylem, lezy na boku, a ja w tym samym kierunku co ona - rozmawialismy o czyms. Niepamietam o czym, ale pamietam natomiast, ze powiedziala iz jest pewna ze sie w koncu zaczne do niej dobierac. Zaprzeczylem - naprawde nie darowalbym sobie zrobic czegos, co by zniszczylo nasza cudowna przyjazn. Jednakze juz po nastepnych jej slowach - ze i tak to zrobie... nie pomylila sie. Zaczalem ja calowac po ramieniu i szedlem wyzej. Jedoczesnie prosilem, by tak nie mowila (coz za irionia). W koncu nachylilem sie nad nia i pocalowalem w policzek. Bylismy w podobnej pozycji przez chwile. W glowie nie mialem juz zadnych sensownych mysli. Przeszedlem na druga strone lozka, ukleknalem przy nim - obok niej. Bylismy bardzo blisko glowami, tak ze czulem kazdy jej oddech. Z ogromna niepewnoscia i mysla ze to "nieprawidlowe" (ze wzgledu na przyjazn) - pocalowalem ja w usta. To byl prawdziwy pocalunek. Moj pierwszy w zyciu - bez jakiejkolwiek "techniki", szczerze spontaniczny, nieprzemyslany po zadnym wzgledem. I bardzo przyjemny. Do teraz pamietam co wtedy czulem (fiz). Bylem niemalze wstrzasniety tym, ze to zrobilismy. Wszystkie moje poczynania, byly "blokowane" tylko i wylacznie przez mysl iz jezeli do czegokolwiek dojdzie, to zniszcze nasza przyjazn.
    Znalezlismy sie w pozycji z ktorej trudno bylo wyjsc w jakis "bezpieczny" sposob. Ona siedziala na lozku a ja ciagle kleczalem obok. Kierowal mna instynkt, jakbym prawie wogole nie myslal. Pamietam, ze zdjela wtedy koszule nocna i zostala tylko w bieliznie. Dotykalem jej ciala. Kilka razy uniosla moj tshirt, ale w polowie - nie chciala bym go zdejmowal. Jakos przenioslem sie na lozko i wtedy siedzielismy na przeciwko siebie, przytuleni (zalozyla juz wtedy koszule z powrotem). Czym dla mnie to bylo? Takim bardzo delikatnym i powolnym - "nie". Pod tym wzgledem zachowala sie cudownie. Zrobila to tak, ze naprawde nie poczulem sie zbytnio odtracony.
    Wydaje mi sie, ze bardzo chcialem sie z nia wtedy kochac i tylko dzieki temu, ze mowila (nie wiem co wtedy myslala, ale wiem co mowila) ze "lepiej nie" - nie przeszlismy dalej. Mezczyzni sa jednak dziwnymi, prymitywnymi zwierzatkami i ja rowniez w takich momentach jestem podobny - dopiero po jej nastym wytlumaczeniu mi, ze odmowa nie oznacza iz nie chce ze mna byc wogole, zrozumialem ze to prawda. W tamtym momencie jednak jeszcze tego nie rozumialem.
    W glowie mam jeszcze kilka wspomnien, ktorych nie jestem w stanie wpisac w to wydarzenie chronologicznie:
    Jak wyszedlem z jej pokoju i poszedlem do siebie. Polozylem sie na lozku i "odsapnalem". Tzn. postaralem sie nie myslec o sexie ani niczym w tym stylu. Chyba mi sie udalo. Bo zaczalem wtedy myslec. O czym? Ze boje sie, ze przez to ze wyszedlem - stracilem ja na zawsze. Po chwili zdobylem sie na odwage i wrocilem do niej. Juz bez zadnego podtekstu - poprostu zeby porozmawiac i usnac w jednym lozku.
    Pamietam takze, ze siedzialem na fotelu obok lozka, oparty o nie nogami i przekonywalem ja do tego bysmy "to" zrobili. Tzn... nie mialem zlych intencji, mowilem szczerze i to co mowilem, bylo chyba nawet prawda - ale z perspektywy czasu, jest to dla mnie takie zwykle przekonywanie. Troche tego zaluje.
    Jest jeszcze jedna chwila naszej rozmowy, kiedy siedzialem na fotelu. Ona chciala, zebysmy to "cofneli" i udawali ze to sie wogole nie wydarzylo, by bylo tak jak wczesniej. Ostatecznia "wersja" - ta noc sie wydarzyla i zmienila wiele.

    Reszte nocy, po jeszcze jednej rozmowie - przyjacielskiej - przespalismy obok siebie. Usnalem chyba dosyc szybko ale i tak intensywnie o tym myslalem.
    Tej nocy - zachowala sie naprawde fenomenalnie. Niepotrafie tego opisac. Nie pozwolila bysmy zaszli dalej a zrobila to w niemalze niezauwazalny sposob. Tak subtelnie... to naprawde niesamowite. Wogole zachowala sie tej nocy cudownie. Zreszta - jak zawsze.
    I jeszcze jedno - wogole nie zaluje, ze wtedy nie zaszlismy dalej, wrecz przeciwnie - jestem z tego zadowolony. I to bardzo.

    Taka mysl: mezczyzni to naprawde proste futrzaki, ktore praktycznie przestaja myslec w niektorych sytuacjach - odpowiednich momentach. Kobiety natomiast to ich sumienie, ktore - kiedy trzeba - walczy z meskim instynktem.

normalny : :
17 sierpnia 2002, 01:38
Dziwny! ale ja nie to mialem na mysli, moze jestem zboczencem, ale kobiety sa zadowolone z mojego podejscia do sprawy... papa
16 sierpnia 2002, 19:56
Zboczeniec ;) (do tego, który obiecał rozejm z dopierdalaniem, jeśli jeszcze to pamięta)... A ty itchy - pisz dalej. Naprawdę podoba mi się to, jak piszesz. Co do facetów zaś... ja się powstrzymywałem 3 m-ce. Ona była młodsza więc powiedziałem jej, że jeśli będzie gotowa... I jakoś mi się nie "nudziło" :P
16 sierpnia 2002, 19:15
a wracac mozesz dajac opcje "wstecz" w przegladarce, bo z bloga to idziesz od razu na glowna...
16 sierpnia 2002, 19:14
EEEEEEJJJJJJJJJJ!!!! przeciez powiedzialem ze mi sie podobalo, tylko moglby zaznaczyc ze teraz dodaje albo zrobic druga notke z wyimaginowana psiapsiolka.... no bo ma fajny styl i mysle ze na pewno nie byloby tekstow w stylu i zakisilem swego ogora... lub mialem najwspanialszy orgazm... albo gwiazdy swiecily nam a ziemia sie trzesla jeszcze pol godziny... albo - krzyczala po orgazmie jeszcze przez godzine!!!! wystarczylo wytrzec chuja w firanke... - sorry, ale lubie dopierdalac, a wiem ze tego by tu nie bylo... byloby inaczej, przyjemniej i ciekawiej... papa
16 sierpnia 2002, 17:25
Nie zgadzam się z pierwszą wypowiedzią (oczywiście) a nie z tą z 17.14. A tak w ogóle to jak mam wrócić do blogu, który komentuje, bo zawsze wracam na stronę główną i z powrotem muszę szukać właściwego????
16 sierpnia 2002, 17:21
Nie zgadzam się z przedmówcą! Było cudowne, właśnie dlatego, że na granicy pikanterii. Tej ostatniej jest mnóstwo w "harlekinach" i niemieckich stacjach telewizyjnych nocą. Pozdrawiam
16 sierpnia 2002, 17:14
Ale o to wlasnie chodzi, ze ma byc szczerze i bez zadnych "dodatkow" tego typu jak napisales. (a lozko bylo dwu-osobowe)
16 sierpnia 2002, 16:28
no no no... niezly jestes... ale tak to bywa, gratuluje wstrzemiezliwosci i kobiety, mam nadzieje ze jest ladna, bo jak nie to cofam gratulacje... - U noł o co chodzi... ale jesli miesciliscie sie na jednym lozku we dwojke to chyba jest szczupla... - mow mi Herlock Szolms... poopowiadaj jeszcze troszke, ale uzyj wyobrazni i opisz jak bys chcial sie z nia... bo wiesz ... fajno mi sie to czyta, ale brak pikanterii... dochodzisz do momentu prawie kulminacyjnego i akcja spada po paraboli... dawaj dawaj, a jak nie chcesz jej obrazic, to na poczatku napisz ze jest to nie o niej ale historyjka wymyslona, splodzona w twojej wyobrazni... pastrafiam, papa

Dodaj komentarz