sie 20 2002

...Ona istnieje...


Komentarze: 4

    *Czy kazdy, swoje wspomnienia ma zapisane w pamieci z perspektywy trzeciej osoby? Czemu zawsze wszystko widze jakby z boku. Nigdy inaczej. Moze w ten sposob mozna sie odciac od odczuwanych w danym momencie uczuc? Tylko czy tak maja wszyscy, czy tylko ja? Bo dziwnym uczuciem jest, wspominac cos takiego patrzac na to czyimis oczyma*

    Znalem ja juz jakies dwa miesiace. Kilka dni wczesniej, wyjechala do cioci (cudowna, pelna energii osoba) i po raz pierwszy rozmawialem z nia przez telefon. Ta pierwsza rozmowa - byla dla mnie czyms wyjatkowym, jak wszystko co z nia zwiazane. Ale to bylo... prawie fizycznie, poczulem, ze ona naprawde istnieje (ale ona ciegle jeszcze nie posiadala w mojej glowie fizyczej postaci - wierzylem, ze istnieje...ale...). Ona ma taki przyjemny glos... a to co z nim robi, kiedy sie zdenerwuje... ma wspanialy glos.
    W czasie jej pobytu u cioci, wydarzylo sie pare rzeczy, ktore w ostatecznosci sklonily mnie do tego, bym do niej pojechal. Bardzo wtedy za nia tesknilem. Tak. Tesknilem za kims, z kim nigdy w zyciu wczesniej sie nie widzialem. Nie potrafilem tego wyjasnic.
    Pokonalem swoje bariery psychiczne, przed tak daleka (jak dla mnie) samotna podroza. W koncu dotalem na moja docelowa stacje kolejowa...
    Wysiadlem z pociagu. Przeszedlem pare metrow, w kierunku jakiegos pracownika kolei, gdyz nigdzie nie bylo widac nazwy stacji (byla zaslonieta przez inny pociag, jak sie poznij okazalo) - tak, dobrze trafilem. Obejrzalem sie za siebie. Bylem bardzo podenerwowany. Patrzylem na schody od przejscia nad peronami. Schodzily nimi dwie osoby - mloda kobieta i ona. Obszedlem schody dookola i stanalem niedaleko niej. Poprostu wiedzialem ze to ona. Tak, jakbym ja znal od zawsze.
    Odwrocila sie do tylu. Czas zwolnil. To bylo niczym jakis kosztowny efekt specjalny, w ktorym mieli zakochac sie widzowie ogladajacy film. Widzialem tylko ja, usmiechnieta - idaca ku mnie. Bez jakichkolwiek watpliwosci, kim jestem. W koncu stanela... tak bardzo blisko mnie. Czas juz bardziej nie mogl zwolnic - poprostu stanal w miejscu. Uscisnela mnie. Jej rece tak przyjemnie, tak niesamowicie przyjemnie owinely sie ponad ramionami - wokol mojej szyi.
    Wszystkie zle demony nagle zniknely. To co mnie scigalo i bylo zle, w tym momencie okazalo sie poprostu sennym koszmarem. Moje zle mysli, ktorych wtedy bylo tak wiele - przygnebienie, zal, smutek, utrata wiary... odplynely. Poczulem sie tak wspaniale. Lekko. Ten ktos, dla kogo codziennie wstawalem z lozka - okazal sie prawdziwy. Ona naprawde istniala. I stala tuz obok mnie. I tym razem - to juz nie byla tylko mysl. Ona NAPRAWDE istniala... istnieje. Moja najlepsza, najlepsiejsza przyjaciolka - na ktorej mi tak mocno zalezy.

normalny : :
profiik
21 sierpnia 2002, 18:16
fajo skrobiesz, opisz jak wyglada, poffodzeni azycze
haribo
21 sierpnia 2002, 00:47
give it all away... just to have someone to come to...
20 sierpnia 2002, 20:13
A ja chce, zeby mnie ktoś w końcu pokochał... ktoś kogo ja tez będę potrafiła pokochać......
20 sierpnia 2002, 18:01
Chciałabym, żeby ktoś tak kiedyś o mnie napisał. Że tęskni, potrzebuje, i cieszy się, że jestem.

Dodaj komentarz