...ciocia w natarciu...
Komentarze: 3
Przez tych kilka dni, ktore spedzilem z nia u jej cioci, praktycznie nawet na chwile sie nie rozlaczalismy. Bardzo czesto sie przytulalismy i wogole bylismy bardzo blisko siebie (fiz). Bardzo dobrze pamietam pewna przyjemna i zabawna jednoczesnie sytuacje, ktora miala miejsce w pokoju dziennym.
W tymze pokoju, stalo dwuosobowe lozko - ktore za dnia bylo zazwyczaj zlozone a kiedy ktos chcial sie polozyc, to sie je rozkladalo. Ale tym razem tak sie nie stalo. Polozylismy sie na nim oboje - z racji tego, ze nie bylo na nim zbyt wiele miejsca w tej jego formie - bylismy bardzo mocno do siebie przytuleni. Wspaniale jest czuc kogos tak blisko. W mojej glowie - przyjemna pustka, jedyne o czym myslalem, to jak moge jej sprawic przyjemnosc. Dotykalem jej cudownego ciala. Delikatnie muskalem skore dostepnych mi jej partii ciala. Wedrowalem opuszkami palcow po jej ramionach, bokach, idealnym brzuszku, plecach... i to bylo przemile uczucie widziec iz ona czuje to samo zapomnienie chwili co i ja.
Ale tego stanu, nie podzielala jej ciocia. Po pewnym czasie, zrozumiala ze ta bloga cisza musi oznaczac cos co mogloby ja strwozyc. Postanowila wejsc do akcji - zadzialac natychmiast. Najpierw - zaczela glosno spacerowac po miekszaniu, obijac sie o meble. Stalo sie to zabojca blogostanu i podniecenia, ale dodalo jednoczesnie pewnego osobliwego uroku chwili. Ciocia nie zrezygnowala jednak po pierwszym niepowodzeniu. Jej kolejny atak, najpierw doprowadzil do tego, ze ona spadla z lozka (coz - czlowiek przewidywalny musi byc) uderzajac sie jednoczesnie o stojacy nieopodal stolik (bolalo) a nastepnie do rzucila sie w kierunku jakiejs wymowki - w tym wypadku jakiemus czasopismu (Marie Claire?). I udawalismy, ze oboje jestesmy tak zaczytani iz poza pismem swiata nie widzimy. Ciocia jednak o tym nie wiedziala i doszla do punktu krytycznego, jezeli chodzi o panike. Weszla do kuchni i poprostu zaczela glosno walic garnkami etc. My natomiast "zrywalismy tapety ze smiechu".
Dodaj komentarz