Archiwum sierpień 2002, strona 1


sie 16 2002 ...spacer...
Komentarze: 2

    Jednym z moich najprzyjemniejszych wspomnien z naszego ostatniego, wspolnego pobytu - jest nasz spacer do lasu, w jej "rodzinnych stronach".
    Niepamietam o ktorej godzinie wyszlismy z jej domu - przy niej poprostu trace rachube czasu, raz cudownie sie dluzy a kiedy indziej, goni jak opetany. Skierowalismy swoje kroki do lasu. Co chwila lekko kropilo, ale to tylko dodawalo uroku chwili. Szlismy polna drozka trzymajac sie zarece w milczeniu, rozumiejac sie prawie bez slow. To bylo niesamowicie przyjemne - nawet pomimo ogolnego przygnebienia, przytloczenia sytuacja. W koncu dotarlismy do skraju lasu. Przeszlismy sie nim kawalek, ale komary i blotne kaluze na drodze poprostu nie dawaly spokoju. Zawrocilismy na poprzednia droge. Przeszlismy parenascie metrow i przystanelismy, przytuleni do siebie. Niepamietam specjalnie o czym rozmawialismy, bardziej cieszylem sie jej dotykiem i obecnoscia. Troche padalo, ale naprawde tego nie czulem. Slonce powoli chylilo sie ku zachodowi. W koncu zrobilo sie czerwone i schowalo za czubkami drzew. A my ciagle stalismy przytuleni do siebie. To bylo takie spokojne. Kiedy sie sciemnilo, powoli zaczelismy zawracac do jej domu. Niechetnie - i to bardzo stawialismy kolejne kroki. Marzylismy na glos. Niestety, takze i ta wspaniala chwila w koncu sie skonczyla. Dotarlismy do jej domu.

normalny : :
sie 16 2002 ...tamta noc...
Komentarze: 8

    *niektore rzeczy, ktore pamietam z tamtej nocy - nie pamietasz ich ty. Ale w koncu czlowiek ma pamiec wybiorcza i ktores z nas moze sie poprostu mylic. Opisalem to w takim stopniu w jakim pamietam - bez zadnych skrotow czy pominiec moja najlepsza, najlepsiejsza przyjaciolko*

    Jednym z najwazniejszych wydarzen, jakie mialy u jej cioci - byly te z trzeciej nocy mojego pobytu. Bardzo mi opisac co sie wtedy dzialo, o czym myslalem i co sie ze MNA dzialo - z prostego powodu, poprostu malo wtedy myslalem. Moim zachowaniem powodowaly impulsy a myslenie - przejawialo sie jedynie momentami. Mimo to, nie zaluje chyba zbyt wiele z tego co sie wtedy stalo...
    Bylo juz dosyc pozno, niepamietam ktora godzina dokladnie - bylem troche spiacy a spac szedlbym w bardzo przyjemnych okolicznosciach. W lozku, obok niej. Ale wydarzenia potoczyly sie zgola inaczej. Ona - odwrocona do mnie tylem, lezy na boku, a ja w tym samym kierunku co ona - rozmawialismy o czyms. Niepamietam o czym, ale pamietam natomiast, ze powiedziala iz jest pewna ze sie w koncu zaczne do niej dobierac. Zaprzeczylem - naprawde nie darowalbym sobie zrobic czegos, co by zniszczylo nasza cudowna przyjazn. Jednakze juz po nastepnych jej slowach - ze i tak to zrobie... nie pomylila sie. Zaczalem ja calowac po ramieniu i szedlem wyzej. Jedoczesnie prosilem, by tak nie mowila (coz za irionia). W koncu nachylilem sie nad nia i pocalowalem w policzek. Bylismy w podobnej pozycji przez chwile. W glowie nie mialem juz zadnych sensownych mysli. Przeszedlem na druga strone lozka, ukleknalem przy nim - obok niej. Bylismy bardzo blisko glowami, tak ze czulem kazdy jej oddech. Z ogromna niepewnoscia i mysla ze to "nieprawidlowe" (ze wzgledu na przyjazn) - pocalowalem ja w usta. To byl prawdziwy pocalunek. Moj pierwszy w zyciu - bez jakiejkolwiek "techniki", szczerze spontaniczny, nieprzemyslany po zadnym wzgledem. I bardzo przyjemny. Do teraz pamietam co wtedy czulem (fiz). Bylem niemalze wstrzasniety tym, ze to zrobilismy. Wszystkie moje poczynania, byly "blokowane" tylko i wylacznie przez mysl iz jezeli do czegokolwiek dojdzie, to zniszcze nasza przyjazn.
    Znalezlismy sie w pozycji z ktorej trudno bylo wyjsc w jakis "bezpieczny" sposob. Ona siedziala na lozku a ja ciagle kleczalem obok. Kierowal mna instynkt, jakbym prawie wogole nie myslal. Pamietam, ze zdjela wtedy koszule nocna i zostala tylko w bieliznie. Dotykalem jej ciala. Kilka razy uniosla moj tshirt, ale w polowie - nie chciala bym go zdejmowal. Jakos przenioslem sie na lozko i wtedy siedzielismy na przeciwko siebie, przytuleni (zalozyla juz wtedy koszule z powrotem). Czym dla mnie to bylo? Takim bardzo delikatnym i powolnym - "nie". Pod tym wzgledem zachowala sie cudownie. Zrobila to tak, ze naprawde nie poczulem sie zbytnio odtracony.
    Wydaje mi sie, ze bardzo chcialem sie z nia wtedy kochac i tylko dzieki temu, ze mowila (nie wiem co wtedy myslala, ale wiem co mowila) ze "lepiej nie" - nie przeszlismy dalej. Mezczyzni sa jednak dziwnymi, prymitywnymi zwierzatkami i ja rowniez w takich momentach jestem podobny - dopiero po jej nastym wytlumaczeniu mi, ze odmowa nie oznacza iz nie chce ze mna byc wogole, zrozumialem ze to prawda. W tamtym momencie jednak jeszcze tego nie rozumialem.
    W glowie mam jeszcze kilka wspomnien, ktorych nie jestem w stanie wpisac w to wydarzenie chronologicznie:
    Jak wyszedlem z jej pokoju i poszedlem do siebie. Polozylem sie na lozku i "odsapnalem". Tzn. postaralem sie nie myslec o sexie ani niczym w tym stylu. Chyba mi sie udalo. Bo zaczalem wtedy myslec. O czym? Ze boje sie, ze przez to ze wyszedlem - stracilem ja na zawsze. Po chwili zdobylem sie na odwage i wrocilem do niej. Juz bez zadnego podtekstu - poprostu zeby porozmawiac i usnac w jednym lozku.
    Pamietam takze, ze siedzialem na fotelu obok lozka, oparty o nie nogami i przekonywalem ja do tego bysmy "to" zrobili. Tzn... nie mialem zlych intencji, mowilem szczerze i to co mowilem, bylo chyba nawet prawda - ale z perspektywy czasu, jest to dla mnie takie zwykle przekonywanie. Troche tego zaluje.
    Jest jeszcze jedna chwila naszej rozmowy, kiedy siedzialem na fotelu. Ona chciala, zebysmy to "cofneli" i udawali ze to sie wogole nie wydarzylo, by bylo tak jak wczesniej. Ostatecznia "wersja" - ta noc sie wydarzyla i zmienila wiele.

    Reszte nocy, po jeszcze jednej rozmowie - przyjacielskiej - przespalismy obok siebie. Usnalem chyba dosyc szybko ale i tak intensywnie o tym myslalem.
    Tej nocy - zachowala sie naprawde fenomenalnie. Niepotrafie tego opisac. Nie pozwolila bysmy zaszli dalej a zrobila to w niemalze niezauwazalny sposob. Tak subtelnie... to naprawde niesamowite. Wogole zachowala sie tej nocy cudownie. Zreszta - jak zawsze.
    I jeszcze jedno - wogole nie zaluje, ze wtedy nie zaszlismy dalej, wrecz przeciwnie - jestem z tego zadowolony. I to bardzo.

    Taka mysl: mezczyzni to naprawde proste futrzaki, ktore praktycznie przestaja myslec w niektorych sytuacjach - odpowiednich momentach. Kobiety natomiast to ich sumienie, ktore - kiedy trzeba - walczy z meskim instynktem.

normalny : :
sie 14 2002 ...smutna "piekna" noc...
Komentarze: 0

    Jakis czas temu, bylismy razem i jej cioci. To byla chyba druga noc - jesli mnie pamiec nie myli. Ona - bala sie czegos (nie wnikajmy). Przyszla spac do "mojego pokoju". Polozyla sie skulona a klebek na lozku. Byla przerazona. To byla dla mnie na swoj wlasny sposob - cos "cudownego" (nie - nie jej strach). Powiedziala bowiem swoim zachowaniem, ze czuje sie przy mnie, przy swoim najblizszym przyjacielu, bezpiecznie. Jeju, jak ja chcialem tamtej nocy, by sie szczerze usmiechnela. Bardzo chcialem ja wtedy przytulic. Tak mocno, by naprawde poczula ze tam jestem. Ale sie balem. Czego? Bylismy tylko przyjaciolmi... albo az - lecz ja sie balem, ze mnie zle zrozumie. A tego nie chcialem rownie mocno, jak tego by sie "zle" czula. Ilez tamtej nocy bylo strachu - zarowno we mnie, jak i w niej, z roznych powodow ale jednak strachu.
    Ona nie mogla usnac. Nie chciala usnac. A ja nie chcialem spac, kiedy ona nie spala - bo to b bylo tak, jakbym ja zostawil sama ze soba. A to wobec takiego zaufania mi - bylo nieuczciwe. Wiec staralem sie nad nia czuwac. Przysnalem pare razy - ale budzil mnie najmniejszy szmer. Przez pol nocy, patrzylem sie w jej cudowne wlosy. Byly wszedzie - na poduszce, na przescieradle, przy mnie.
    Niepamietam kiedy, ale przytulilem sie do niej. Moze na poczatku nocy, moze troche pozniej. Poczulem jej cieplo. Jej zapach stal sie jeszcze wyrazistrzy. I jej skora. Uwielbiam jej dotyk - taka delikatna i przyjemna. To bylo naprawde bardzo przyjemne. Uszly ze mnie nagle wszelkie zle mysli. Chcialbym, by z niej takze... poczulem wtedy, ze naprawde jestesmy najlepszymi i najblizszymi przyjaciolmi... z tym... ze moze ja chcialbym czegos wiecej... ale to byla krotka mysl - obijala mi sie juz w glowie od jakiegos niedlugiego czasu, postaralem sie jak moglem ja zdusic. Chociaz na teraz. Teraz - byla jedynie przeszkoda (mysl).
    Nad ranem wydawalo mi sie, ze ona nie spala ani chwili przez cala noc. Moje cialo bylo juz wymeczone - nie chcialem jej draznic zadnym dzwiekiem, niczym i mialem takie odczucie ulotnosci tej chwili. Tego ze jestesmy tak blisko. Przez caly czas wiec lezalem na jednym boku - twarza do niej. I pomimo ze chyba bylo mi troche niewygodnie - wogole tego nie czulem. Czulem ja i wiedzialem, ze juz chociaz troche uspokoila to bylo najwazniejsze.
    Co sie zdarzylo jeszcze nad ranem... spletlismy ze soba dlonie. Bylismy do siebie przytuleni dosyc mocno i mielismy splecione dlonie. Nie interpretowalem wtedy tego wogole. W glowie znow pojawila sie mysl o tym, ze "moze jednak chcialbym czegos wiecej" - ale jej obecnosc byla dla mnie znacznie wazniejsza.
    Noc sie skonczyla. Uczucie bliskosci nie minelo. Po raz pierwszy czulem ze ktos jest tak blisko mnie. Hmm... tylko komu to uczucie bylo bardziej potrzebne? Mnie, czy jej? Chyba obojgu na tym samym poziomie - z roznych powodow.

normalny : :
sie 14 2002 ...kim jestesmy...
Komentarze: 0

    Nim i nia. Zwyczjna niezwyczajna para nastolatkow, wierzacych w tylez samo rzeczy co i niewierzacych ... potrafimy byc szczesliwi i to bardzo. Np. kiedy jestesmy ze soba. Dosyc. Czemu, raczej komu jest poswieony ten blog? Cudownemu charakterowi mojej partnerki, jej zachowaniu i pieknemu cialu oraz moim myslom na jej temat.

normalny : :